niedziela, 13 maja 2018

Pożegnanie

Cześć, Kochani.

Głupio się czuję, zaczynając tę wiadomość. Wiem, że powinnam była napisać ją dużo wcześniej, a nie odchodzić bez słowa, zostawiając Was niepewności. Nie ukrywam, że troszkę spieprzyłam, za co Was najmocniej przepraszam.

Z ciężkim sercem jestem zmuszona odejść z bloga. Nauki mi nie ubywa, wręcz przeciwnie, a w przyszłym roku może być tylko gorzej. Dlatego też nie mogę sobie pozwolić na to, by spędzać kilka godzin tygodniowo na prowadzeniu bloga czy aktywnym uczestniczeniu na jakiejkolwiek innej stronie. 

Chciałabym w tym miejscu podziękować Wam, jako społeczności, za te piękne chwile, które z Wami spędziłam. Zawsze, nawet w najgorsze dni, potrafiliście poprawić mi samopoczucie samą swoją obecnością. Długie godziny spędzone razem na chacie, Wasze niesamowite (i lekko stuknięte) poczucie humoru to coś, co już zawsze będę miło wspominać. 

Nie zapominajmy też o głównym przeznaczeniu bloga, jakim jest pisanie opowiadań. To coś, co naprawdę kocham. Zawsze podziwiałam Waszą kreatywność, cieszyłam się, widząc, jak rozwijają się Wasze zdolności pisarskie. Wilcza skóra była dla mnie przyjemnym schronieniem przed szarą rzeczywistością, które pozwalało mi przeżywać niesamowite przygody. Z pewnością będzie mi tego brakować.

W tym miejscu zaznaczę, że nie żegnam się z Wami na zawsze. Na pewno kiedyś wrócę do blogowania, a w międzyczasie będę cały czas dostępna na Howrse, mailu, czasem też Discordzie, a jeśli zostanę o to poproszona, chętnie podzielę się adresem mojego profilu na facebooku. 

Dodam jeszcze, że moje odejście wcale nie musi oznaczać końca FA. Jest wśród Was kilka osób, którym chętnie powierzyłabym opiekę nad blogiem. Nie chciałabym jednak, by ktokolwiek z Was czuł się w jakiś sposób przymuszony do prowadzenia go, dlatego też nikogo nie typuję i czekam na zgłoszenia.


Pozdrawiam,
Feriś

sobota, 12 maja 2018

Od Laguny - Rodzina zastępcza



Choć było bardzo mroźno na zewnątrz, musiałam ruszyć się w końcu  iść na polowanie. Nie pamiętam nawet kiedy byłam na ostatnim polowaniu, cały czas jadłam jedynie dary natury w postaci zamrożonych owoców, przyrządzonych przez Rosso. Widać było już po mnie, że potrzebuję pożywniejszego posiłku, niż jakieś tam mrożonki...
Wybrałam się więc na małą podróż w poszukiwaniu jakiegoś pożywienia. Prześlizgnęłam się przez ciasne wejście do nory i odczułam, jak zimne powietrze trafia do moich płuc. Przebiegłam kawałek, żeby nieco się rozgrzać. Mróz działał jak znieczulenie dla moich nozdrzy, przez co nie wyczuwałam zapachów. Zdawałam się więc na moją spostrzegawczość i szukałam śladów zwierzyny w śniegu.
Moją uwagę przykuło drzewo. Na jego pniu widać było ślady jeleni, które próbowały zapewne zeskubać trochę kory. Pod drzewem znalazłam kilka śladów, świeżych. Prowadziły do jeziorka. I tam też była moja zdobyć. Dopiero co podchodziła do zbiornika...
Ale oczywiście nic nie jest tak idealne. Kiedy już czaiłam się na moją ofiarę, zauważyłam wilka, a może raczej wilczka, wyglądał szczenięco. Stał spory kawałek dalej od nieświadomego zwierzęcia. Obserwowałam całe zdarzenie z nadzieją, że szczeniak nie zaatakuje i w końcu coś przekąszę. Naturalnie, myliłam się. Wilk zaatakował i to skuteczniej niż się spodziewałam. Zrezygnowana i jednocześnie w sporym szoku, poszłam dalej szukać jakiejś zdobyczy nieszczególnie przejmując się szczenięciem.
***
Po bardzo długim czasie poszukiwań w końcu udało mi się upolować zdobycz. Znalazłam króliczą norę i choć trudno było mi zabić te stworzonka, to jednak musiałam, taki jest już łańcuch pokarmowy...
Udało mi się schwytać trzy dorosłe osobniki. Wcisnęłam w siebie dwa, a z trzecim nie miałam co  zrobić. Przypomniałam sobie wtedy, że niedaleko mieszka mój znajomy - Kah'stan. Stwierdziłam, że pójdę go odwiedzić, może akurat również jest głodny, a nie chce mu się wychodzić na polowanie ?
***
Kiedy byłam dość blisko drzewa, w którym mieściło się schronienie basiora, poczułam zapach, obcego wilka.
Przestraszyłam się, bo przecież miałam cały czas w pysku mojego królika, tamten mógł go z łatwością wyczuć i mnie napaść... Albo po prostu dramatyzowałam.
Nie chciałam jednak zostawiać królika i powęszyć za nieznajomym, przecież jest mój, jeszcze by go ktoś ukradł... No tak, bo króliki takie cenne są przecież. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę ogromnego drzewa i światła z niego wychodzącego. Zauważyłam jednak, że tuż obok jest ten nieznajomy...
A raczej znajomy, bo szybko rozpoznałam w nim tego polującego na jelenia szczeniaka. Leżał przy jakiejś małej norze naprzeciwko drzewa Kasta, może była to lisia nora ? Bardzo mała w każdym razie. Spowolniłam, zastanawiając się co mam zrobić. Poszłam ostatecznie do Kah'stana, żeby zapytać co zrobić z młodym. Na dworze był okropny mróz, bałam się, że będę go potem miała na sumieniu...
- Kast ? Jesteś ? - Weszłam powoli do miejsca, które doskonale pamiętam z ostatniej imprezy. Usłyszałam szybkie i nerwowe kroki.
- O Boże... To tylko Ty... - Wybiegł wprost przede mnie, a ja prawie upuściłam mojego zająca.
- Cze...Cześć - Położyłam moją ofiarę na ziemi. - Proszę, pomyśliałam, że możesz być głodny...
- Dziękuję Ci za gest... Ale nie jestem głody, rano byłem na porządnym polowaniu... - Mruknął patrząc z grymasem na wyślinionego królika.
***
Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę, po czym powiedziałam wilkowi o szczeniaku na zewnątrz. Nie dowierzając wyszedł z jaskini i podszedł do zwiniętego w kłębek wilczka.
- Musimy go stąd wziąć. Przecież zamarznie, to jeszcze szczeniak. - Czym prędzej wziąć szczeniaka za skórę na karku i zaniósł do domu. Młody nawet się nie obudził, więc sami postanowiliśmy to zrobić. Przecież gorzej byłoby, gdyby szczeniak obudził się w całkiem obcym miejscu w środku nocy, a obok jeszcze dwa dorosłe wilki... Chyba byłoby gorzej.
- Hej ! Obudź się, jesteś w bezpiecznym miejscu. - Zawołał Kah'stan, jednak bez skutku.


Minho? c:

PS: Przepraszam, że dopiero teraz, ale teraz to odkopałam z notatnika :P



poniedziałek, 23 kwietnia 2018

Od Minho do Ktosia

Szczeniak przechadzał się leśną ścieżką. Jego towarzysz gdzieś się zgubił, a on nie miał już siły go szukać. Kocha to wróci.
Minho usiadł pod drzewem i wziął głęboki oddech. Wstrętne ptakopodobne cosie odleciały, więc był już bezpieczny. Dawno nie spotkał też tego wilkopodobnego stwora z kolegami. Nie, żeby tęsknił, czy coś.
Chciał otworzyć do kogoś pysk. Do kogokolwiek.
Interesujące, jak bardzo przyzwyczaił się do obecności swojego poprzedniego towarzysza. Prędzej czy później mu przejdzie, prawda?
A na razie musi znaleźć sobie kogoś do rozmowy. Dłużej nie wytrzyma, jeśli nie otworzy do kogoś pyska chociażby po to, żeby powiedzieć jedno słowo. Chociaż jedno.
Wstał, machnął ogonem i ruszył na poszukiwania, jednak tym razem nie szukał kryjówki, a kompana.
<Ktosiu?>

niedziela, 8 kwietnia 2018

Od Laguny - Powrót.

- Dość... - Powiedziała cicho biała wadera.
- Co mówisz ? - Lisek spojrzał na nią obojętnie.
- MAM TEGO DOŚĆ. Dość tych wszystkich zajęć, dość Twoich nudnych lekcji. To, że więcej będę ślęczeć nad książkami daje mi sporo wiedzy, to fakt, ale do cholery, nie daję już rady ! Psychicznie już tego nie wytrzymuję, czytam to na "odwal się", uczę się na "odwal się". Słucham Ciebie bo MUSZĘ, bo "chcesz dla mnie dobrze"...
Ale to nie jest dla mnie dobre ! Zrozum to, że potrzebuję też odpoczynku... - Wzięła głęboki wdech, zakaszlała lekką chrypą i wyszła. Rosso zszokowany stał i patrzył się jeszcze chwilę, jakby go zamurowało. Poszedł potem śladem Laguny, żeby wyjaśnić całą sytuację. Znalazł ją na dworze, kiedy siedziała na niemalże szczycie korony drzewa i wdychała głęboko powietrze z lekkim uśmiechem an twarzy.
- Lu... Luna ? - Zawołał Rosso spoglądając wysoko w górę. Uśmiech wadery natychmiast przerodził się w beznadziejny grymas, który normalnie skutkuje długą kłótnią. Wzięła raz jeszcze głęboki wdech i zaczęła schodzić z drzewa.
- Co chciałbyś jeszcze wiedzieć ? - Powiedziała poirytowana.
- Dlaczego wcześniej mi nie powiedziałaś, że tak to odczuwasz ?
- Myślałam, że wiesz... Z dnia na dzień dawałam coraz bardziej znać. W twarz to bym Ci nie powiedziała, bo przecież nauka to "mój obowiązek".
- No bo... Tak jest.
- Ale nie do takiego stopnia ! Bez żartów ! Chcę żyć tak jak kiedyś, bez nadmiaru uczenia się tej magii... Przecież już ją doskonale umiem.
- Zawsze może być lepiej, Laguno.
- Lepiej to będzie, jak zacznę wychodzić na dwór, tak jak kiedyś to robiłam - mamy już wiosnę, a ja jestem pierwszy raz na dworze.
- Przecież wychodziłaś... Nie ?
- Żeby ćwiczyć praktykę ! Tak mi kazałeś... Dzisiaj mam już dość. Dzisiaj idę... Może na jakąś wyprawę. Trochę techniki przetrwania też się przyda, nieprawdaż ? - Zaśmiała się i oddalała się od lisa z szerokim uśmiechem na twarzy.

"W końcu. Jestem wolna. Wróciłam !"



PS: Kto chętny na wspólne opowiadania ? ;D

czwartek, 22 marca 2018

Od Snuffles'a


 - Biegnij prosto tam, ja będę już czekać na miejscu - Odparł nonszalancko basior, znikając w cieniu drzewa i... Nie pojawiając się z powrotem.


Potrząsnął łbem. Kolejny cwaniak z magicznymi mocami. Zmarszczył nos, omijając ciernisty krzew. Zawsze zazdrościł tego rówieśnikom, o ile z takowymi się widywał. To znaczy... Oni harcowali, a on siedział z boku, przyglądając się zawistnie ich poczynaniom - Jak uczyli się opanowywać swoje zdolności, z jaką łatwością przychodziły im te wszystkie nadnaturalne sprawy. Niektórzy mieli siłę, umieli powalić bez trudu każdego, kto stanął im na drodze, nawet rosłego basiora, z czym on sam, teraz, miałby problem. Inni byli zwinni, pokonując wszelakie przeszkody, inni szybcy, biegając bez przerwy, to tu, to tam, ale z taką prędkością, że ich ciała zdawały się być tylko jakimiś zamazanymi, bliżej nieokreślonymi masami. Ale najgorsi byli ci szczególnie obdarzeni. Puszyli się, niczym pawie, przed wszystkimi, na przykład tym, że potrafią przywołać magicznie jakąś tarczę, że potrafią wkraść się do umysłu przeciwnika, że potrafią za pomocą telepatii podnieść i rzucić ogromny kamień. A on stał z tyłu i patrzył... I zazdrościł, bowiem mu nie przypadł żaden wyszukany talent, prócz zmysłu, ułatwiającego polowanie. Na nic mu taka zdolność.


"Gdyby teraz pojawił się tu smok" - Pomyślał, przeskakując rzeczkę - "Nie miał bym najmniejszych szans, nie zdołałbym zrobić nic, prócz ucieczki, którą zapewne bestia zdołałaby mi udaremnić".


Skręcił ostro - Prawie wpadł na drzewo.


- Ogarnij się, Snuffles - Warknął. - Czas wziąć się w garść. Czas najwyższy. - Wycedził, z łatwością wskakując na przewalony pień dębu, pokonując go bez zawahania.


Skoczył, tym samym zostawiając za sobą omszony kamień, po czym puścił się biegiem, w jaki włożył całą swoją energię.


~*~*~


Zatrzymał się przed mostem, dysząc ciężko. "Czas zacząć więcej trenować, leniu" - Zganił się w myślach, zawiedziony własną kondycją, ale zaraz pokręcił głową. - "Czyżby te rozmyślania o rozkapryszonych, umagicznionych szczeniakach, wbiły mi do głowy fakt, że mogę próbować się z nimi mierzyć? Matko, Snuffles, ty imbecylu. Oczywiście, że nie możesz". Odetchnął głębiej, wciąż stojąc w miejscu. Jeśli oni wszyscy, te złole, są w drzewie, to nie może wpaść tam zdyszany. To wyeliminowało by jego szanse na przetrwanie.


Nagle uświadomił sobie, że coś jest nie tak. Błotniste odciski łap, lśniły w słońcu, prowadząc z powrotem do lasu. Umysł kazał mu leźć do Drzewa - Sprawdzić, czy ktoś tam jest - ale instynkt żądał, by podążyć za śladami. Podniósł wzrok. "Masz beznadziejną intuicję, Snuff, dobrze o tym wiesz. Idź do Drzewa, wiesz, że twój prymitywny mózg donikąd cię nie zaprowadzi". Ruszył przez most.


~*~*~


Finalnie właśnie przekraczał most po raz drugi - Wracając. "Dziwne, jeszcze nigdy nie zdarzyło się, żeby intuicja miała rację" - Pomyślał, wkraczając między drzewa. Nie biegł, nie truchtał, tylko szedł. Niby mogło to szkodzić Ferishii, ale czuł, że cała jego energia życiowa gdzieś znikła. Niestety, bez śladu. Zamarł, dostrzegając w oddali sierść Alfy. To musiała być jej sierść - Gdyby nie była to ona, już dawno by to poczuł... Jakoś tak... Wewnętrznie. Zawarczał nisko, gardłowo, gdy usłyszał głos jakiegoś basiora, po części po to, ażeby usłyszał go jego "Towarzysz". Sam przecież nie da rady.


Okazało się - Zgodnie z opowieścią Hira - iż samiec ten nie był sam. Obok niego stał jeszcze jakiś wątlejszy osobnik, o przenikliwym, zadumanym spojrzeniu. Oboje odwrócili się w jego stronę i wykorzystał to sprzymierzony basior - Bezszelestnie wyszedł z cienia, prezentując swe kły. Ferishia stała, natomiast, na środku - narzucona na nią była jakaś podejrzana siatka. Poczuł, że drży, pod naciskiem jej spojrzenia, pełnego jednocześnie bystrości i niemej prośby o pomoc. Odwrócił wzrok, koncentrując się na przeciwnikach.


- No proszę - Odparł niskim głosem większy basior. - A więc mamy i linię oporu. To twoje pionki do gry, tak, Ferishio?


- Nie zaczyna się zdania od "A więc" - Warknęła, a on sam poczuł nagłą chęć parsknięcia śmiechem. - I nie, to nie moje pionki do gry. Właściwie nie spodziewałam się, że ktokolwiek zorientuje się, gdzie przebywam i zechce dla mnie ryzykować - Rzuciła podobne, proszalne spojrzenie na Hira, przez co z niewiadomych przyczyn, nagle spoważniał i poczuł się dotknięty.


Znowu ktoś go ignoruje... A przynajmniej nie zadaje sobie trudu, ażeby zwrócić na niego uwagę... A przecież jej potrzebował. Chyba...


Basior zarechotał.


- Och, cóż za wyszukana, łzawa opowieść! Doprawdy, wzruszyłem się. Na pewno przekażę to twojemu stadu, kiedy już obejmę w nim władzę... "Ferishia zmarła śmiercią tragiczną, jej ostatnią wolą było to, abym przejął nad wami kontrolę. Przy okazji, miała dużą skłonność do pyskówek i służalczości, wobec własnych poddanych". - Znowu zarechotał obrzydliwie, aż sam Hiro skrzywił się i wymienił z nim porozumiewawcze spojrzenie.


- Dobra, może skończymy tę zajmującą pogawędkę i przejdziemy do walki? - Odparł beztrosko jego Towarzysz, takim tonem, jakby właśnie komentował dzisiejszą pogodę.


- Ho-ho, komuś tu się spieszy, abym już stał się Alfą! Dziękuję, mój drogi. W sumie mi też. - Syknął basior i skoczył na Hira, zupełnie niespodziewanie, z zaskoczenia.


Zdziwiony tym nagłym obrotem zdarzeń, nie dostrzegł, że drugi samiec znika pospiesznie między krzewami. Korzystając z tej okazji, podbiegł do Ferishii, ściągając z niej sieć. Powstała i krótko skinęła głową. Zrozumieli się bez słów - "Idę pomóc Hirowi, ty goń drugiego".


Puścił się biegiem między gąszcz krzewów, słysząc pisk. Ale niestety nie był w stanie stwierdzić, do kogo należał.


Hirełełełełeł? c:

czwartek, 15 marca 2018

Od Hiro


  Potrząsnąłem głową, biegnąc za Snuffem. Czy ja się właśnie cieszyłem jak szczeniak, biegnąc za tym półgłówkiem? Nie do wiary, co ja odwalam.
- Mówisz, że mieli być w Labiryncie? - zapytał basior, odwracając głowę w moją stronę na ułamek sekundy. Przytaknąłem szybko, zbaczając delikatnie z drogi, by wejść w cień drzew.
  - Biegnij prosto tam, ja będę już czekać na miejscu - rzuciłem. Zanim usłyszałem odpowiedź, za pomocą mocy zacząłem skakać przez cienie drzew, pokonując szybko dużą odległość. Po drodze nie raz jednak zawracałem i pytałem się o drogę do tych całych mostów, bo jeszcze nie znałem tak dobrze terenów watahy.
  Po około kwadransie dotarłem wreszcie na miejsce. Czułem średni ból głowy, co znaczyło, że wkrótce wyczerpię swoje limity i padnę nieprzytomny. Musiałem zrezygnować z mocy, ale i tak kończył się cienie, więc nie była to taka wielka strata.
  Rozejrzałem się szybko. Po kilku sekundach dostrzegłem białe futro Ferishi, obok której szedł ten młokosik. Szybko też zlokalizowałem drugiego basiora, tego potężniejszego, który skradał się za nimi, czasem znikając kompletnie w niektórych cieniach.
- Komuś kradniesz moce - mruknąłem pod nosem, puszczając się pędem po mostach. Szybko jednak zrozumiałem swój błąd, ponieważ łapy czasem ślizgały mi się lekko, a same mosty chwiały się jakby wszędzie dookoła szalała wichura. Nie mogłem się jednak poddać, więc walcząc z mdłościami i bólem głowy, starałem się choćby truchtać w stronę alfy i tych dwóch basiorów.

***

  - Ferishio! - przemówił nagle silny basior, wyłaniając się z cienia za alfą. Podążałem za nimi dobre pół godziny, czekając wciąż na wsparcie. Sam nie miałbym pewnie większych szans.
  Wadera spojrzała w stronę, z której dobiegał głos. Była lekko zaskoczona. Słabszy basior wtedy zarzucił na nią jakąś sieć z kryształem, wyciągając ją z krzaków.
  Sam ukryłem się za skałami, wyszukując wzrokiem Snuffles.
- Ferishio - przemówił ponownie basior - zapewne zastanawiasz się kim jestem. Ale nie musisz tego wiedzieć. Nie próbuj się wyplątać z sieci ani nas atakować, neutralizuje ona moce wilków - wytłumaczył basior. Zbliżył się do alfy, a jego pysk wykrzywił się w uśmiechu. Młodszy napastnik również podszedł.
- Czego chcesz? - zapytała białofutra spokojnie, patrząc prosto na swoich oponentów.
- Władzy, którą zdobędę po twojej niefortunnej śmierci na dnie otchłani. - Basior wskazał poza krawędź urwiska.
   Młodszy chciał coś powiedzieć, ale wtedy usłyszeliśmy warczenie. Odwróciłem się, by spojrzeć na Snufflesa, który właśnie wkraczał na teren.
Również wyszedłem zza skały, powolnym krokiem okrążyłem dwójkę zamachowców. Dzięki krótkiemu odpoczynkowi głowa już mnie nie bolała, a wszędzie dookoła było pełno cieni, więc siły były dosyć wyrównane. Zapowiadała się żmudna walka.
  - Jakież to upierdliwe - mruknąłem do samego siebie, kiedy potężniejszy basior ustawił się przodem do mnie. Jego moce mogły być problematyczne. Swoją drogą, ciekawe co ten młodszy umie.


środa, 14 marca 2018

Powitajmy Yoru!

Legend Agency

Dzień dobry!

Pragnę Was dzisiaj poinformować, że wstępnie zgłosiłam nasz udział we współpracy z Legend Agency. Jest to projekt dość nietypowy, gdyż zakłada fabularną wymianę pomiędzy najróżniejszymi blogami, liczne eventy... ale nie tylko! 

Przewidziane są też konkursy w różnych kategoriach, przykładowo "najciekawsza postać" czy "najlepsze opowiadanie z wątkiem miłosnym".

Legend Agency ma być organizacją zrzeszającą superbohaterów. Pewnie teraz zastanawiacie, jak coś takiego w ogóle połączyć z naszą fabułą (postaci zwierzęce, świat zamknięty na ludzi). Już spieszę z wyjaśnieniami!

Otóż fabuła LA zakłada jego ulokowanie w próżni międzywymiarowej, do której postaci z innych blogów mogłyby się dostawać np. przez sen. Gatunek czy język również nie są tu problemem - nad poczynaniami superbohaterów miałaby stać sekretarka, która wejdzie im do głowy i sprawi, że zrozumieją język dowolnego rozmówcy.

Nie mamy jeszcze ustalonych szczegółów, więc wszystko może jeszcze ulec zmianie. Intensywnie pracujemy (okej, ekipa LA pracuje, ja się bardziej przyglądam) nad projektem, spotykamy się też na Discordzie, by przedyskutować różne aspekty projektu.

Wszystko jest ładnie rozpisane tutaj (dokument na dysku Google).

W związku z tym, jak każdy administrator bloga partnerskiego, zostałam poproszona o zrobienie małego rozeznania wśród członków i myślę, że najwygodniej dla nas wszystkich będzie, jeśli zostawię Was tu z ankietą. Prosiłabym, abyście wypełnili ją do soboty 24 marca, do godziny 18.00. Z góry dziękuję!